wtorek, 29 stycznia 2013

Rozdział 4

Z perspektywy Georgii
     Na przerwie jak zwykle spotkałam się z chłopakami na schodach.
-Jak tam twój angielski? - zapytał Beau, uśmiechając się.
-Nie pytaj... usiadłam z chłopakiem, który zachowywał się, jak emo albo seryjny morderca - zaśmiałam się.
-Jak się nazywa? - zapytał podejrzliwie Skip.
-Nie mam pojęcia. Przedstawiłam mu się, a on mnie zignorował. Ma lekko kręcone włosy, chodzi ubrany na czarno.
     Spojrzałam na twarze chłopaków i w tym momencie przestało mi być do śmiechu.
-Nie zbliżaj się do niego, słyszysz? - Beau wstał i złapał mnie za ramiona.
-Czyli wy też go nie lubicie? - zapytałam, przypominając sobie jak chłopak ich wyzwał.
-To długa historia... Austin może być niebezpieczny - powiedział Daniel.
-Nie boję się - uśmiechnęłam się patrząc prosto w oczy Beau, który nadal mnie trzymał.
-To nie są żarty. Przestań zgrywać odważną, rozumiesz? - odezwał się.
-No... dobra - zająknęłam się. - Wytłumaczycie mi przynajmniej o co chodzi?
-Nie teraz. Proszę, zostawmy to już - wtrącił się James.
     Zaczynało mnie to wszystko wkurzać. Kiedy ich poznałam wydawali się zwykłymi nastolatkami, którzy cieszyli się chyba ze wszystkiego, a tutaj nagle zachowują się, jakby grali w kryminale.
-No, opowiadaj, jak to jest być córką Robbiego Williamsa? - Luke posłał mi cwaniacki uśmieszek, tym samym próbując zmienić temat.
-Cicho - rozejrzałam się, czy aby na pewno nikt nie usłyszał jego słów. - Nie chcę żeby wszyscy wiedzieli.
-Dziewczyno, wiesz jakie miałabyś życie, gdybyś powiedziała prawdę o ojcu? Każdy byłby na twoje zawołanie - zaśmiał się Jai.
-Nie, dzięki. Już tego doświadczyłam milion razy, nie było fajnie. Wolę mieć prawdziwych przyjaciół - westchnęłam.
-Spoko, nic nie powiemy - powiedział Skip.
-Słowo harcerza - odezwał się James.
-Nie jesteś harcerzem - Beau wybuchnął śmiechem.
-To co? Mógłbym nim być - powiedział uśmiechnięty.
-Przykro mi, jesteś za stary - Jai położył dłoń na jego ramieniu.
-Wcale nie! Bob, ten rudy z ostatniej klasy dołączył dopiero rok temu! - krzyknął nasz "harcerz" i sam zaczął się śmiać.
     Tą jakże ciekawą kłótnię ciągnęli aż do dzwonka. Razem z Lukiem pożegnaliśmy się i poszliśmy na matematykę.
Po lekcjach
     Wyszłam przed szkołę, rozglądając się za chłopakami. Pewnie pojechali już do domu, bo nigdzie ich nie widziałam.
-Bu! - krzyknął mi do ucha Beau.
Odwróciłam się w jego stronę i walnęłam lekko w ramię.
-Głupek - zaśmiałam się.
-Odprowadzić Cię do domu? - zapytał.
-Na piechotę zajmie nam to chyba z godzinę - powiedziałam.
-Możemy złapać stopa, chodź - pociągnął mnie za rękę.
     Po kilkunastu minutach stania przy ulicy i machania rękami, jak idioci w końcu ktoś się zatrzymał. Beau przytrzymał mi drzwiczki i wsiadł do samochodu zaraz za mną.
-Gdzie zawieźć zakochaną parę? - uśmiechnął się starszy pan, patrząc na nas w lusterku.
-My.. nie... - zaczęłam, ale Beau mi przerwał, podając kierowcy mój adres.
Brooks przez całą drogę lekko się uśmiechał. Po krótszej chwili byliśmy już pod moim domem.
-Wejdziesz na chwilę? - zapytałam.
-Chętnie. Dziękujemy za podwózkę - zwrócił się do kierowcy.
-Nie ma sprawy. Szczęścia wam życzę - uśmiechnął się i odjechał.
     Weszliśmy do domu, a ja od razu skierowałam się do kuchni, żeby zrobić nam coś do picia. Beau poszedł za mną i usiadł przy stole.
-O co chodziło temu facetowi? Że niby my, zakochana para? - zaśmiałam się.
-Nie wiem. To było dziwne - powiedział Brooks i też wybuchnął śmiechem.
Usiadłam obok niego i podałam mu zimny napój.
- Dzięki. Wspominałem już jak kocham twój akcent?
-Jest okropny, nawet mi o nim nie mów - westchnęłam.
-Jest sexi - uśmiechnął się i zapadła niezręczna cisza.

Jest następny :) Przepraszam, że musieliście tyle na niego czekać. Moim zdaniem jest nudny, jak cholera... ale potem akcja trochę się rozwinie.

3 komentarze:

  1. No foch ze musielismy czekac ale mam nadzieje ze kolejny dodasz szybciej :-* co ty gadasz mi sie strasznie podoba ten rozdzial . Jestem ciekawa o co chodzi z tym Austinem . Czekam na nowy rozdzial . Oczywiscie mnie poinformuj ale dodaj niedlugo ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń