środa, 20 lutego 2013

Rozdział 7

Z perspektywy Beau
     Wyszedłem z lekcji historii pod pretekstem pójścia do pielęgniarki. Tak naprawdę po prostu nie chciało mi się tam siedzieć. Udałem się do toalety na 3 piętrze, bo wiedziałem, że tam na nikogo nie wpadnę. Widocznie się pomyliłem, w drzwiach minąłem się z Austinem. Wymieniliśmy spojrzenia, a on posłał mi cwaniacki uśmieszek. Chętnie zmyłbym mu go z twarzy...
     Wszedłem do łazienki i to, co zobaczyłem już totalnie mnie zaskoczyło. Georgia siedziała na podłodze, opierając się o ścianę i uśmiechała się. Powoli skojarzyłem fakty...
-Georgia? Co ty tu robisz, to męska toaleta - kucnąłem przy niej.
Jeśli ten gnój kazał jej coś wziąć, to go zabiję. Znałem ją niedługo, ale martwiłem się o nią. W pewnym sensie byłem też zazdrosny, że siedziała tu sama z Austinem, ale bałem się do tego przyznać, nawet przed samym sobą.
-Będziesz na mnie zły? - zachichotała.
-Co on Ci zrobił? Georgia, patrz na mnie! Co Ci dał? - wziąłem jej twarz w dłonie.
-Nic. Tylko kokainę. Czuję się świetnie, wszystko jest takie... inne. Ale... Beau?
-Tak?
-Nie gniewaj się, proszę - powiedziała.
-Jeszcze o tym pogadamy. Teraz trzeba Cię stąd zabrać, bo nauczyciele zorientują się, że jesteś pod wpływem... - westchnąłem.
-Wiesz, jakie to fajne uczucie? Jestem taka szczęśliwa! - powiedziała, kiedy pomogłem jej wstać.
 -Świetnie - mruknąłem. - Pojedziemy do mnie do domu.
-O kurwa, Beau... zabierz to ze mnie! - nagle zaczęła coś z siebie strzepywać, ale ja nic tam nie widziałem.
-Spokojnie, hej! Co się stało? Nic po tobie nie łazi, uspokój się - przytuliłem ją.
     Wyszliśmy ze szkoły niezauważeni. Dotarliśmy do domu po jakiejś godzinie. Musieliśmy wybrać się pieszo, bo na następny autobus musielibyśmy długo czekać, a ludzie na przystanku dziwnie się patrzyli.
     Usiedliśmy z Georgią na kanapie i dałem jej szklankę wody. Narkotyk chyba przestawał działać, bo zachowywała się normalnie.
-Wiem już wszystko, Beau - powiedziała nagle.
Zamarłem na chwilę.
-Austin Ci powiedział?
-Tak... nie gniewaj się na mnie. Ja po prostu musiałam wiedzieć - przygryzła wargę.
-Zmusił Cię do wciągnięcia kokainy?
- Powiedział, że jeśli to zrobię, to wszystko mi opowie, a... - zaczęła, ale jej przerwałem.
-Zabiję tego gnoja, zabiję go - szepnąłem, zaciskając dłonie w pięści.
-Ale nic mi nie jest. To było nawet całkiem przyjemne.
-Przestań. Chcesz być taka, jak on?
-Nie. Wiesz, Daniel też postąpił nie fair, zostawiając go z tym samego - powiedziała.
-Chyba Austin nie wspomniał, że dziewczyna, która z nimi brała próbowała popełnić samobójstwo i trafiła do szpitala, prawda? - prychnąłem.
-Nie, nie wiedziałam o tym - była zaskoczona.
-Możemy skończyć ten temat? - zapytałem rozdrażniony, a Georgia tylko pokiwała głową. -Nic Ci ten psychol nie zrobił?
-Nie, wszystko w porządku - powiedziała cicho.
Z perspektywy Georgii
     Beau opiekował się mną, jak starszy brat. Martwił się i chciał, żebym była bezpieczna. Był wściekły za to, że spotkałam się z Austinem, ale pomimo tego wziął mnie do siebie i starał się pomóc.
-Dziękuję - przytuliłam się do niego.
-Za co? -zaśmiał się cicho i objął mnie ramieniem.
-Za to, że uratowałeś mi tyłek i zabrałeś mnie ze szkoły.
-Dla byle kogo bym tego nie zrobił - posłał mi uśmiech, który odwzajemniłam.
-Mam głupie pytanie... mogłabym się u ciebie przespać? - powiedziałam.
-Pewnie, zaprowadzę cię do swojego pokoju.
     Położyłam się, a Beau nakrył mnie kołdrą. Uśmiechnęłam się lekko, bo pachniała jego perfumami. Chłopak chwycił za klamkę i chciał wyjść, ale go zatrzymałam.
-Położysz się obok? - zapytałam nieśmiało.
-Jeśli chcesz... - odpowiedział.
     Po chwili zasnęłam. Poczułam tylko, jak Beau całuje mnie w czoło, a potem obejmuje ramieniem.

Kolejny rozdział (wiem, że strasznie krótki, przepraszam :c), który powinnam zatytułować "WIELKA KICHA".. Mało osób to czyta, ale dziękuję za każdy komentarz, nie wiecie ile mi to sprawia radości <3

niedziela, 10 lutego 2013

Rozdział 6

 Z perspektywy Georgii
     Jak co dzień wstałam rano i wyszykowałam się do szkoły. Przyjechałam trochę wcześniej, więc nie musiałam się spieszyć i pędzić na lekcje, jak głupia. Spokojnie wyciągnęłam z szafki podręczniki i zamknęłam ją z lekkim trzaskiem. Wtedy zobaczyłam Austina. Ruszył w kierunku swojej klasy, ale go zatrzymałam.
-Poczekaj. Wiem, że pewnie masz ochotę mnie teraz zabić, czy coś, ale chcę się dowiedzieć... dlaczego tak nienawidzisz chłopaków. Skoro oni nie chcieli mi powiedzieć, to przychodzę do Ciebie.
-Jesteś strasznie nachalna - mruknął.
-Wiem.
-I irytująca.
-Możliwe. Powiesz mi o co chodzi? - zapytałam.
-To nie jest twoja sprawa, mała - wziął do ręki kosmyk moich włosów i zaczął się nim bawić.
-Co ty robisz? - popatrzyłam na niego dziwnie.
-Nie wiem - wzruszył ramionami.
Przesunął ręką "niby przypadkiem" po mojej szyi i zabrał ją. Przez chwilę aż zrobiło mi się gorąco. Przyznam, że był całkiem seksowny... gdyby nie to, że byłam wkurzona, zapewne pozwoliłabym mu kontynuować ten cyrk.
-Powiesz mi o co do cholery chodzi, czy nie? - przypomniałam sobie powód naszej rozmowy i oprzytomniałam.
-Nie - uśmiechnął się cwaniacko.
     Nie miałam już ochoty tego ciągnąć, po prostu odeszłam od niego wściekła. Może i byłam "nachalna" i "irytująca", on za to był dziwny i wkurwiający do bólu. Raz zachowywał się, jakby chciał mnie zamordować, a potem próbował ze mną flirtować. Tak trudno było powiedzieć, dlaczego nie lubi Janoskians? Zachowywali się, jakby to była nie wiadomo jaka tajemnica.
     Usiadłam na schodach, gdzie czekał już James. Przytuliłam go na powitanie i położyłam książki obok.
-Gdzie reszta? - zapytałam.
-Pewnie zaraz będą - uśmiechnął się.
Tak też było, bo po kilku minutach dołączył do nas Skip, a potem bracia Brooks.
-Georgia! Jak wam się randka udała? - krzyknął Luke.
-Czyja randka? - zapytałam.
-Twoja i Beau, a czyja niby? - uśmiechnął się.
Wszyscy na nas spojrzeli, a ja wybuchnęłam śmiechem.
-Już Ci mówiłem, że tylko się kolegujemy, uspokój się Luke - Beau wywrócił oczami.
-No właśnie. Dziwne, że już druga osoba próbuje nam wmówić, że jesteśmy razem - zaśmiałam się, ale natychmiast zrzedła mi mina, kiedy obok nas przeszedł Austin z cwaniackim uśmieszkiem na ustach.
-Dziwak - skomentował James.
-Po co w ogóle zwracasz na niego uwagę? Szkoda gadać - powiedział Jai.
Chwilę później zadzwonił dzwonek.
- Do zobaczenia na następnej przerwie - pożegnałam się i razem z Jamesem udaliśmy się na lekcję.
Kilka dni później
     Lekcja języka angielskiego... czekałam na to cały tydzień. Byłam ciekawa, co tym razem odwali Austinowi. Przy okazji znów łudziłam się, że uda mi się czegoś dowiedzieć. Kiedy weszłam do klasy, wszyscy byli na swoich miejscach. Brakowało tylko jego. Zawiedziona usiadłam w lawce i wtedy zobaczyłam małą karteczkę przyczepioną do ławki.
"Jeśli chcesz wiedzieć, co się stało, zerwij się z angielskiego i spotkajmy się w męskiej toalecie na trzecim piętrze.    -Austin"
     Długo się nie zastanawiając wybiegłam z klasy jeszcze przed przyjściem nauczyciela. W sumie, nie wiem dlaczego to robiłam. Mieli rację, że to nie moja sprawa, ale coś w środku nie pozwalało mi o tym zapomnieć. Po prostu czułam, ze muszę wiedzieć, taki miałam charakter.
     Weszłam na trzecie piętro i stanęłam przed drzwiami łazienki. Po cichu weszłam do środka, a kiedy tylko zobaczyłam Austina, serce podskoczyło mi do gardła.
-Wiedziałem, że przyjdziesz. Mała, wścibiająca wszędzie nosa Georgia... - podszedł do mnie i uniósł mój podbródek. Czułam się dziwnie i trochę się go bałam.
-Przestań - odsunęłam się.
-Wyluzuj. Nie wiem, co naopowiadali Ci twoi przyjaciele, ale nie jestem mordercą, ani gwałcicielem - zaśmiał się.
-Nie boję się Ciebie - skłamałam. -Po prostu nie lubię, kiedy ktoś się tak zachowuje.
-Okej, okej, pani odważna - zakpił. -Zróbmy tak, wciągniemy po działce koki i wyluzujemy trochę, a ja wszystko Ci opowiem - powiedział, wyjmując woreczek z białym proszkiem.
 -Kokaina? Nie, przeginasz. Nie mam zamiaru nic wciągać!
-Spokojnie, nic Ci się nie stanie. Rozluźnisz się i przestaniesz się wkurzać o byle gówno, to wszystko.
-W porządku...
     Nie wierzyłam w to, co robię. Czułam się, jakby mnie kontrolował. Nie myśląc długo wciągnęłam swoją działkę.
-No proszę, kto by pomyślał? Taka grzeczna, a wciąga kokainę? - uśmiechnął się i przybliżył do mnie.
-Mów o co chodzi, nie zmieniaj tematu - czułam, że narkotyk chyba zaczynał działać bo czułam się dziwnie. Lekko wirowało mi w głowie, więc oparłam się o ścianę.
-Okej, okej. Huh, więc... wszystko zaczęło się od mojej przyjaźni z Danielem. Dziwne, wiem. Braliśmy narkotyki. To on pierwszy mi je zaproponował. On sprzedał mi pierwszą dawkę koki. On to wszystko zaczął. Pewnego dnia przyszedł i powiedział, że ma dość... że nie chce tak dłużej żyć i oznajmił mi, że idzie na odwyk, a ja mam się, cytuję: "odpierdolić". Rozumiesz? Wciągnął mnie w nałóg, a potem zostawił z nim samego i pobiegł do swoich nowych przyjaciół! - zacisnął dłonie w pięści.
-Dlaczego ty też nie odstawisz narkotyków? - zapytałam zszokowana historią, którą usłyszałam.
-Po pierwsze, nie mam na to pieniędzy, po drugie, moja matka nawet nie zauważyła, że coś biorę, a po trzecie... sam nie wiem. Narkotyki mi pomagają - spojrzał na mnie.
-Pieniądze na pewno by się znalazły. To wcale nie pomaga. Nie widzisz? Przez nie zachowujesz się dziwnie...
     Podszedł do mnie i zaczął bawić się kosmykiem moich włosów tak, jak to zrobił kilka dni temu.
-Posłuchaj, mała. To nie jest wszystko takie proste. Ale... doceniam, że próbujesz mi pomóc. Jesteś irytująca, wścibska i nachalna, ale masz dobre intencje.
-Ty się uśmiechasz? - powiedziałam.
-Jak widać. Zaczynam Cię lubić, mała - posłał mi cwaniacki uśmieszek. Nim się zorientowałam, zbliżył swoje usta do moich i złączył je w pocałunku.
-Co to było? - byłam zszokowana.
-I tak wiem, że Ci się podobało - mrugnął do mnie i wyszedł, zostawiając mnie samą.

Beka z tego rozdziału, bo jest do dupy :D Mam nadzieję, że się nie zanudziliście na śmierć.. 
Wiem, że co chwilę zmieniam wygląd bloga i wiem, że nie jestem najlepsza w robieniu nagłówków, czy czego tam, ale się uczę hahha
Kocham Was <3

poniedziałek, 4 lutego 2013

Rozdział 5

Z perspektywy Beau
     Cholera, po co ja to powiedziałem? "Twój akcent jest sexi"? Głupszej odzywki już nie mogłem wymyślić.
-Dobry ten napój - powiedziałem, żeby przełamać panującą ciszę.
-To zwykła coca cola - zaśmiała się Georgia i upiła trochę ze swojej szklanki.
-A, no tak - odpowiedziałem śmiejąc się.
-Beau, mogę Cię o coś spytać?
-Pewnie - pokiwałem głową.
-Powiedz mi, o co chodzi z tym chłopakiem? - zapytała nieśmiało.
-Chodzi ci o Austina? - powiedziałem, chociaż doskonale zdawałem sobie sprawę że to o nim właśnie mówiła.
-Tak. Dlaczego was tak nie lubi? I dlaczego zaczęliście się tak dziwnie zachowywać, jak o nim wspomniałam?
-Nie chcę Cię do tego mieszać. Mówiłem już, że Austin może być niebezpieczny. Im mniej wiesz, tym lepiej.
     Przez tego chłopaka było mnóstwo zamieszania w przeszłości, dlatego nie chciałem, żeby Georgia się w to wtrącała.
-W porządku - mruknęła po chwili.
-Ej, co ty taka smutna? - wstałem z krzesła i zacząłem ją łaskotać.
Dziewczyna pisnęła i wybuchnęła śmiechem, uciekając przede mną. Wbiegła do łazienki i zamknęła drzwi.
-Nie ma tak! Wyłaź! - krzyknąłem.
-Nie - zaśmiała się.
-Okej, sam otworzę te drzwi. Jestem silniejszy, chodzę na siłownię - powiedziałem, a w odpowiedzi usłyszałem cichy chichot. Po krótkiej chwili szarpania za klamkę, którą Georgia trzymała od środka, drzwi się otworzyły. Uśmiechnąłem się i chciałem złapać dziewczynę, kiedy poczułem na sobie zimny strumień wody i zobaczyłem przed sobą G ze słuchawką prysznica skierowaną prosto na mnie. Zaśmiała się, bo pewnie wyglądałem komicznie.
-Jak mogłaś? Chodź tu, nie ujdzie Ci to na sucho! Dosłownie - podszedłem do niej i zabrałem słuchawkę, pryskając ją wodą.
-Beau, przestań - krzyknęła chichocząc.
Zakręciłem wodę i dopiero zorientowałem się, że trzymałem Georgię w pasie, a nasze twarze dzieliło kilka centymetrów. Ogarnęło mnie dziwne uczucie... zakochałem się? Co ja gadam, to nie możliwe. Poznałem tą dziewczynę zaledwie kilka dni temu! Nie umiałem tego wyjaśnić, ani opisać słowami. G odsunęła się lekko ode mnie i odlepiła od ciała mokrą koszulkę.
-Patrz, co zrobiłeś! - zaśmiała się.
-Ej, to ty zaczęłaś. Poza tym, ty zaraz się przebierzesz, a ja muszę wracać do domu w takim stanie - odwzajemniłem uśmiech.
-Dam Ci jakąś starą koszulkę taty. On nawet nie zauważy - powiedziała.
     Przebraliśmy się w suche ciuchy a na zegarku było już po 16:00.
-Na mnie już chyba czas. Słyszałem, że mama robi kurczaka na obiad - zaśmiałem się.
Georgia odprowadziła mnie do drzwi i przytuliła na pożegnanie.
-Dzięki, że wpadłeś- powiedziała.
     Wróciłem do domu, gdzie mama zasypała mnie pytaniami gdzie byłem, z kim, co robiłem...
-Mamo, mam 18 lat - westchnąłem.
-No w porządku, ale trzeba znowu odgrzewać obiad - powiedziała.
-Pewnie cmokał się z Georgią! - krzyknął Luke, śmiejąc się.
-Co? O czym ty w ogóle mówisz? - zapytałem.
-Odprowadzasz ją pod klasę, potem do domu. Widać, że Ci się podoba!
-To tylko koleżanka, idioto - zaśmiałem się i rzuciłem w niego ścierką, którą akurat miałem pod ręką.
-No, no - Luke posłał mi cwaniacki uśmieszek.
-Poważnie, mam z nią takie same stosunki, jak wy - powiedziałem, siadając przy stole, żeby w końcu zjeść obiad.
-Gdyby tak było, wróciłbyś we własnej koszulce do domu.
-To już inna historia. Serio, przestań doszukiwać się jakiegoś romansu pomiędzy mną, a Georgią, bo niczego nie znajdziesz.

Kolejny cholernie nudny rozdział :c i do tego krótki... no cóż, piszcie w komentarzach, co sądzicie. 
Kocham Was <3