sobota, 7 września 2013

Rozdział 8

Z perspektywy Georgii
     Obudziłam się późnym popołudniem, nadal przytulona do Beau, który słodko spał. Przypominał trochę aniołka, tak niewinnie wyglądał. Wyswobodziłam się z jego uścisku i wstałam, żeby sprawdzić godzinę. Przy okazji zobaczyłam, że mam 20 nieodebranych połączeń od taty. No tak, już po 17, a ja nie wróciłam "ze szkoły".
-Idziesz już? - zapytał Beau, który dopiero się przebudził.
- Muszę, tata się już niepokoi. Dziękuję za wszystko, Beau - uśmiechnęłam się.
      Włożyłam do uszu słuchawki i puściłam "I would" Justina Biebera. Wsiadłam do autobusu i pojechałam prosto do domu. Na miejscu czekał na mnie tata i posłał mi gniewne spojrzenie.
-Dzwonili ze szkoły - założył ręce na piersi.
-Tato, bo ja...nie wiem, jak mam to wytłumaczyć - powiedziałam.
-Georgia, nie możesz omijać zajęć. Wiem, że jesteś młoda i chcesz się bawić, korzystać z życia, ale rób to po szkole, jasne? Powiesz mi przynajmniej gdzie byłaś cały dzień?
-U kolegi - powiedziałam po dłuższej chwili zastanowienia.
-To ma się więcej nie powtórzyć, okej? Nie chcę być starym zgredem, który cały czas cię kara - uśmiechnął się.
-Dziękuję. Tak poza tym, jak ci minął dzień? - zapytałam, kiedy wchodziliśmy do salonu.
-W porządku. Wiesz, muszę wyjechać na weekend, więc zostawiam Ci dom i mam nadzieję, że nie zrobisz nic głupiego - zaśmiał się.
-Znowu wyjeżdżasz? - powiedziałam lekko zawiedziona.
-Muszę, ale jestem pewien, że ten kolega dotrzyma Ci towarzystwa - zabawnie poruszył brwiami.
-Tato! - lekko uderzyłam go w ramię, śmiejąc się.
     Zjedliśmy kolację, oglądając jakiś teleturniej w telewizji. Wstawiłam talerze do zmywarki i poszłam do swojego pokoju. Wzięłam prysznic, przebrałam się w piżamę i w łóżku przeglądałam tumblra. Wkrótce poszłam spać, zmęczona tym dniem.
     Rano obudził mnie tata, twierdząc, że jeśli natychmiast nie wstanę, to spóźnię się do szkoły. Opornie wygrzebałam się z łóżka i doprowadziłam się do porządku. Wtedy rozległ się dzwonek do drzwi, a ja pobiegłam je otworzyć.
-Hej - przede mną stał uśmiechnięty Beau.
-Hej, co ty tu robisz? - zapytałam.
-Pomyślałem, że dotrzymam Ci towarzystwa w drodze do szkoły - powiedział.
-Oh, okej. Wejdź na chwilkę, jestem prawie gotowa - zaprosiłam go do środka.
     Weszliśmy do kuchni, gdzie tata kończył jeść śniadanie. Beau przywitał się z nim i był nadzwyczaj poważny, co trochę mnie rozśmieszyło. Mój ojciec posłał mu uśmiech.
-Idę dzisiaj do szkoły z Beau, nie musisz mnie odwozić - oznajmiłam.
-Tak, pewnie - uśmiechnął się szeroko.
Zabrałam ze stołu kanapki i pociągnęłam chłopaka za rękę do wyjścia. Kiedy znaleźliśmy się na ulicy Beau spojrzał na mnie i mocno wciągnął powietrze.
-Coś się stało? - zapytałam zmartwiona.
-Nie, nie - uśmiechnął się nieco sztywno. - Georgia?
-Tak?
-Pomyślałem sobie, że może poszlibyśmy gdzieś... no wiesz...jutro? Jako przyjaciele oczywiście.
-Z chęcią. Jeśli chcesz możemy potem pójść do mnie, tata wyjeżdża, więc mam cały dom dla siebie.
-Świetny pomysł. Przyjdę po Ciebie o ósmej - powiedział, a ja tylko uśmiechnęłam się w odpowiedzi.
     Przez chwilę szliśmy, wygłupiając się i rozmawiając, ale Beau zatrzymał się przy małym sklepiku i nalegał, żebym zaczekała przy wejściu. Po chwili pojawił się z powrotem z wiaderkiem pudrowych cukierków w kształcie serduszek z różnymi napisami. Pożeraliśmy je jak wściekli i kiedy dotarliśmy do szkoły zostało ich tylko kilka na dnie.
-Słodki początek dnia - skomentowałam ze śmiechem.
     Skierowaliśmy się w stronę schodów, na których siedzieli już chłopcy.
-Hej - przywitałam się.
-Hej. O mój Boże, nawet nie mów że wy to wszystko zjedliście - Luke spojrzał na prawie puste pudełko po cukierkach.
-Nie zemdliło was? - odezwał się James.
-Nie - odpowiedzieliśmy równo, spoglądając na siebie.
-Jesteście dziwni haha w każdym razie...dzisiaj wielki mecz, gramy ze szkołą z Sydney, będziecie? - zapytał Skip.
-No raczej, muszę Cię w końcu zobaczyć w akcji haha - powiedziałam.
-Nie ma czego oglądać, uwierz mi - Beau wybuchnął śmiechem, a Daniel uderzył go w głowę.
-Sugerujesz, że nie umiem grać? To ciebie nie przyjęli do drużyny cipo.
-Ja nawet nie chciałem w niej być! - Brooks dalej nabijał się z przyjaciela.
-Tak czy siak, ja nie mogę się już doczekać - nie mogłam się powstrzymać od śmiechu.
     Cieszyłam się, że to akurat z nimi zaczęłam się kolegować w nowej szkole. Potrafili mnie rozśmieszyć i poprawić humor. Byli chyba najbardziej zwariowanymi osobami, jakie kiedykolwiek poznałam.
     Po szkole wróciłam do domu tylko coś zjeść i pojechałam do domu Brooksów, a potem wspólnie pojechaliśmy po Jamesa. Daniel już dawno był w szkole, miał trening i te sprawy. Na małych trybunach gromadziło się coraz więcej ludzi, więc zajęliśmy sobie miejsca. Skip siedział zdyszany na środku boiska i przybiegł się przywitać, kiedy nas zobaczył.
-Gra się jeszcze nie zaczęła, a ty już jesteś wyczerpany - zaśmiał się Jai.
-Cienias - skomentował Beau.
-Um, jeszcze zobaczycie, wygramy ten mecz!
-SAHYOUNIE! - usłyszeliśmy głos trenera. -Pogawędzić to sobie możesz na herbatce po meczu, rozgrzewaj się!
Zaśmialiśmy się. Sama nie wiem czy dlatego, że naprawdę uznaliśmy to za zabawne, czy z tego jak nieśmieszny był ten żart.
-Pójdę kupić jakieś picie, chcecie coś? - odezwałam się.
-Pepsi, proszę - James mrugnął do mnie, a Beau mu zawtórował.
-Dla mnie to samo.
-Okej, zaraz wracam.
-Ej, Georgia! - zawołał Luke. Odwróciłam się, a on zrobił mi zdjęcie. -Dzięki - uśmiechnął się.
-Tylko błagam, nie udostępniaj go nigdzie - zaśmiałam się i pobiegłam do stoiska z napojami.
Czekanie w kolejce okazało się być wiecznością, bo była ona chyba dłuższa niż Mur Chiński. Po dłuższym czasie dołączyłam z powrotem do chłopaków. No niezupełnie, bo moje miejsce zajął jakiś osiłek.
-Okej, to gdzie ja mam teraz usiąść?
-Tutaj możesz, mi to nie przeszkadza - Beau poklepał swoje uda.
-Wolałabym, żeby twoje nogi były całe, a nie zmiażdżone przez moją wielką dupę - zaśmiałam się, a on pociągnął mnie do siebie i po chwili już siedziałam mu na kolanach.
-I zamknij się już - Brooks posłał mi uśmiech.
Lekko się zarumieniłam, bo nasze twarze były teraz bardzo blisko siebie, więc odwróciłam się z powrotem w stronę boiska. Poczułam, że chłopak oplata mnie rękami w pasie i cicho mówi:
-To żeby było wygodniej.
Luke chrząknął i lekko się zaśmiał.
-Przestań, to nic takiego - Beau wywrócił oczami.


O mój Boże, nie wiem nawet od czego mam zacząć żeby was przeprosić :(:(:( PRZEPRASZAM PRZEPRASZAM PRZEPRASZAM:(( Cholernie długo mnie tu nie było, zdaję sobie sprawę że zawaliłam. Przepraszam, mam nadzieję że mi wybaczycie<3

1 komentarz: